Czy wiesz co jesz, czyli o plastikowych serach, E, aspartamach i innych tzw. uszlachetniaczach

Czy aby żółty ser to naprawdę żółty ser a do tego czym jest cała masa konserwantów która pozwala z produktu teoretycznie jednodniowego stworzyć „potwora” wytrzymującego nawet tydzień. Żywnością rządzą konserwanty, a także producenci stosujący dość ciekawe praktyki, które nie czarujmy się oszukują klientów.

Zacznijmy od tego, że często to czego oczekujemy znacznie odbiega od tego co dostajemy. 

Mamy więc na przykład masło, które masłem tak do końca nie jest, ale z nazwy bez wątpienia owszem. 

Parówki cielęce bez cielęciny. 

Wędliny które składają z mięsa i wody (tak aby sztucznie zwiększyć ich masę i aby uzyskać oszczędność na mięsie), a zdarzają się takie których to mięsa jest mniej. 

Zdarza się, że kupujemy mielone wieprzowo – wołowe w którym zamiast tego drugiego mięsa jest ... indyk.

 Teoretycznie istnieje ustawa, która nas – klientów – broni przed takimi praktykami. 

Jest ona jednak na tyle mało precyzyjna, że zawsze można znaleźć jakąś dziurę w niej. Stąd wypadki powyżej opisane. 

Co ciekawe nie jest to tylko polska specjalność, bo na przykład w Wielkiej Brytanii jeszcze 2 lata temu, prawie 10% żywności było podrabiane. Szczególnie tej drogiej. 

Zasada jest taka, jeśli chcecie zmniejszyć ryzyko oszukania najlepiej kupować rzeczy droższe. Te tańsze zazwyczaj mają niską cenę dlatego, że składniki są tanie. 

Dobrym przykładem jest ketchup, który zamiast koncentratu pomidorowego ( a on jest normalnie podstawowym składnikiem) używa się trzy raz mniej przecieru, a reszta to woda zagęszczacze i dodatków przedłużających żywotność takiego produktu, czy kolor.


I tu dochodzimy do właściwiej części tematu.

 Zaznaczam od razu, że te dodatki które tu przedstawię to tak naprawdę parę z ogromnej liczby polepszaczy, ulepszaczy, zagęszczaczy. 

Głównym ich celem jest zmiana smaku i wyglądu, a także przedłużenie terminu ich przydatności.

Zacznę więc od czegoś słodkiego. Kwas benzoesowy ( określony jako E- 210) dodawany jest do wszelkiego rodzaju galaretek, sokach owocowych, ale także napojach bezalkoholowych i sosach owocowych. Jego niepożądane działanie to odkładanie się w organizmie, przez co blokuje prawidłowe trawienie. Może spowodować migreny, biegunki czy nawet ataki astmy.


Jest też związek, który dodawany do potraw upodabnia ich smak do produktów naturalnych. Znajdziecie go we wszelkich majonezach, chipsach, dressingach, a także chińskich zupkach. Co ciekawe w krajach azjatyckich glutamin sodu o którym tu mowa, jest stosowany jako przyprawa. Specjalnie dużych skutków ubocznych on nie ma, chociaż kiedyś była sprawa tak zwanej chińskiej choroby. Po wizytach w chińskich restauracjach niektórzy kliencie skarżyli się na bóle w klatce piersiowej i nadmierne pocenie. Początkowo odpowiedzialnością obarczano właśnie glutaminian sodu, potem jednak po dokładnych badaniach zdjęto z niego winę.

I wróćmy na chwilę do słodkiego znowu. Związek o nazwie Aspartam który to jest niskokaloryczną substancją słodząca. Stosuje się go w zastępstwie sacharozy do wszelkiego rodzaju soków i napojów, ale także w słodzikach, które mają zastąpić nam zwykły cukier. Problem polega na tym, że może on powodować migreny, zawroty głowy, napady epilepsji, bezsenność, czy trudności z oddychaniem – a to tylko niektóre z możliwych skutków ubocznych. Oczywiście cały czas mówimy o przyjmowaniu tego związku w zbyt dużych ilościach.

 I na koniec związek o dość trudnej nazwie butylohydroksyanizol. Przeciwutleniacz w skrócie określany E-320. Znaleźć go można w płatkach śniadaniowych, krakersach, parówkach i każdym jedzeniu z dodatkiem mięsa. Skutki uboczne? Może powodować zaburzenia w pracy wątroby i nerek, wywoływać wysypkę. Co ciekawe w niektórych krajach zakazano dodawania go do potraw przeznaczonych dla dzieci, gdyż może mieć działania rakotwórcze.


Oczywiście nie jest tak, że w ogóle mamy przestać jeść, bo przecież we wszystkim znajdzie się coś trującego. Chodzi raczej o to, aby uważniej przyglądać się temu co jemy.

Komentarze

Popularne posty