SKS

SKS, czyli starość, kurde, starość - to syndrom, który dopada mnie ostatnio coraz częściej. Im bliżej -ątki tym intensywniej zastanawiam się nad starością. Czuję, że powoli zaczyna mnie dopadać, bo budząc się rano nigdy nie jestem gotowa ad hoc do podjęcia codziennej aktywności. Zwlekam się z łóżka, stwierdzam, że mam zesztywniałe mięśnie, że znowu zdrętwiała mi w nocy ręka, że boli w krzyżach (cholerstwo!), albo łupie gdzie indziej w kręgosłupie i zastanawiam się czy jeszcze kiedyś uda mi się zwlec z łóżka bezboleśnie, a jeszcze lepiej wstać całkiem rześką i zadowoloną z życia. Przyznaję szczerze, że trochę mnie to przygnębia i nie bardzo wiem co z tym fantem zrobić. W chwilach zniżki nastroju myślę, że takie życie nie ma sensu, z drugiej strony jednak wiem przecież, że gdy się już rozruszam i sztywność tudzież dziwne bóle miną bardzo możliwe że przydarzy mi się jeszcze coś ciekawego, coś co wywoła wzruszenie, radość a nawet euforię na pograniczu euforii przeżywanej przez dzieci.

W tym właśnie kontekście zastanawiam się nad starością i wiecie co myślę? Myślę, że moje bóle w kręgosłupie ani "dziwne zjawiska" na twarzy tudzież innych partiach skóry o niczym jeszcze nie świadczą. Świadczą może o wieku biologicznym, ale nie o starości, bo ta nadejdzie wtedy, gdy się poddam i pogodzę się z widocznymi na zewnątrz albo z odczuwalnymi dogłębnie wewnętrznie objawami starzenia. Dopóki coś z tym robię tj. dopóki eksperymentuję z dietą, dopóki jestem ciekawa i poszukuję nowych rozwiązań, dopóki ćwiczę swoją jogę, po to między innymi by pozbyć się bólów pleców i kręgosłupa, wszystko jest w porządku znaczy to, że się nie starzeję. Gdy się z nimi pogodzę i przestanę poszukiwać starość dopadnie mnie i zamknie w klatce, z której już tylko krok poprowadzi do.... nieuchronnego. Tego nie chcę.  Nie chcę poddać się i nie chcę skazać się na tabletki.

Komentarze

Popularne posty